Apokalipsa koronawirusowa. Czyli o tym jak strach sprowokował masowy powrót do mycia się.

Nie to, żebym się czepiała, czy wyrzucała coś komuś, ale sami przyznacie, że trochę niezwykłe jest zjawisko społeczne, wykupowania środków czystości na wielką skalę. I oto Polska stanęła przed obliczem poważnej sytuacji masowego rażenia. Co dalej? A no… Trzeba się myć.

Mierzymy swoją miarą, jak słusznie mówi Sylwia – wydaje nam się, że wszyscy wykonują pewne czynności związane np. z higieną, ponieważ sami tak robimy. Rzeczą naturalną zatem, dla nas jest to, że zaraz po skorzystaniu z toalety, należy umyć ręce. Tak samo, mechanicznie, rano i wieczorem – zęby, nie wspominając o prysznicu czy kąpieli. Normalne jest też, że czyścimy i odkażamy toaletę, zlewy, prysznice, często wymieniamy gąbki do naczyń, wycieramy blaty itp. Oczekujemy, że robi tak każdy. Oczekujemy, że w ten sposób dbają o nas osoby odpowiedzialne za czystość w miejscach publicznych, takich jak restauracje, sklepy, przychodnie, salony kosmetyczne, dworce, szkoły, urzędy. Każdy przecież tak samo myje ręce i dba o siebie. Woda jest dostępna wszędzie. No i właśnie… Otóż nie! Bo statystyki rzucają na kolana. Do myślenia daje garść danych: 4 mln Polaków nie sięgają po szczoteczkę do zębów, 25 proc. myje się raz w tygodniu, statystyczny Polak zmienia majtki co drugi dzień. Higiena to nasza narodowa zmora. Chcecie więcej i dokładniej? Oto dane pozyskane z Państwowego Zakładu Higieny : 4 miliony Polaków (czyli prawie co dziesiąty!) nie sięga w ogóle po szczoteczkę do zębów. 17% badanych Polek nie myje się codziennie, uznając, że kąpiel co drugi lub trzeci dzień wystarczy. 25 % Polaków myje się raz w tygodniu lub rzadziej. Z sondażu grupy IQS wynika z kolei, że co ósmy Polak nie myje rąk przed jedzeniem, a co piąty nie robi tego po powrocie do domu. 60 % nie korzysta z wody i mydła po wyjściu z toalety.

I te 60% przeraża mnie najbardziej! Z czego to wynika? Myślę, że z pewnej nieświadomości. Mogę też skłonić się w kierunku wpływu na to, statusu materialnego i społecznego. Jednak, proszę państwa… Szczerze? Nie powinniśmy szukać usprawiedliwienia. Woda i mydło muszą być dostępne wszędzie. Pamiętacie pierwsze zajęcia na temat higieny? Założę się, że większość osób doświadczyła ich już w przedszkolu. Później jakoś tak wyszło… Padały żartobliwe hasła: „częste mycie skraca życie”, potem mądrości o florze bakteryjnej i możliwości „uodpornienia się” dzięki odrobinie brudu. Pewnie jest i w tym jakaś racja. Jednak wirus to wirus. Nagły bum koronowirusa, spowodował wielką panikę. Odkaża się teraz wszystko tu i tam, nosi się maseczki, które mają za zadanie nie rozprzestrzeniać wirusa od osoby chorej, nie chronią jednak przed zarażeniem, jednak, co tam i tak zakładamy… W trybie prędkości światła zniknęły z półek żele do odkażania rąk czy podobne płyny do mycia oraz… Papier toaletowy.

Myślę sobie dziś, że słuszny jest ten strach. Potrzebne jest takie otrzeźwienie społeczeństwa, skoro drobne sugestie nie zawsze pomagały. Jest to kolejna choroba spowodowana plagą brudnych rąk, która na szczęście, postawiła nas znów przed sporym krokiem w kierunku cywilizacji. Tak cywilizacji. Bo wysoce ucywilizowany naród musi mieć wysoką świadomość higieny. Stosujmy się więc do zaleceń, wygońmy wirusy i nie pozwólmy już więcej na podobne sytuacje.

Apeluję, Leniwa Buła.

Powiadom o
guest
0 komentarzy
Zobacz wszytkie komentarze

Sprawdź

Pozostałe wpisy